poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 42

 Bywają gorsze i lepsze dni ... pozory mylą.


Są takie dni ,kiedy człowiek budzi się  i po prostu coś jest nie tak , ma się w tedy ochotę zamknąć i nigdzie nie wychodzić,  z nikim nie widzieć ...

Veronic wstała dość szybko , rzecz jasna przed śpiochem Moritzem . Już czuła ,że dzisiejszy dzień będzie inny , miała w sobie dziwne uczucie. Codziennie robiła to samo , nic się nie zmieniało czasami tylko jakieś wyjście , poza tym dawno nie widziała się już z Ann . Nie rozmawiały ze sobą , tak jak dawniej :
- Muszę zadzwonić - powiedziała cichutko do siebie, wyciągnęła telefon i wybrała numer koleżanki. 
 Sygnał za sygnałem ... 
- Tak ? -odezwał się zaspany głos Ann ,która prawie spadła z sofy 
- Obudziłam Cię ,przepraszam - powiedziała Veronic
- I tak bym za chwilkę wstała - uśmiechnęła się 
- A więc tak , musimy się dziś spotkać i nie ma ,że masz inne plany - mówiła stanowczoVer.
- To może jakoś wtargniemy na trening chłopaków ? -zaproponowała Ann 
- Ooo świetny pomysł to do zobaczenia - rozłączyła się brunetka ,zanim przyjaciółka zdążyła coś powiedzieć  

 Ann lekko rzuciła telefonem na stolik . Przeciągnęła się , od tego spania bardzo bolały ją plecy i kark . 
  Dziewczyna z turlała się  na podłogę i przeczołgała się do sypialni , tak.. niby dorosła ,ale nadal jak dziecko ,lecz w każdym z nas powinno być trochę z dziecka . Zobaczyła ,że Reus jeszcze śpi , wyciągnęła z szafy ubrania i na paluszkach pobiegła do łazienki . W międzyczasie Marco się przebudził i poczłapał do kuchni . Ann wyszła z łazienki i stanęła w drzwiach do salonu :
- A o której to się do domu wraca ? -zapytała dziewczyna z udawaną srogą  miną 
- Przepraszam - uśmiechnął się piłkarz na widok ukochanej 
- No ja nie wiem ,chyba powinnam Ci dać karę - założyła ręce 
- To już się więcej nie powtórzy - mówił , podszedł do Ann i przytulił ją mocno 
- Wybaczam - zaśmiała się

 Veronic była już gotowa , kurde było tak wcześnie ,a ona już chciał wyjść z domu. Gdzieś tam po domu szlajała się szara zmarnowana postać Moritza :
- A co Ty taki dziś małomówny jak nigdy - zdziwiła się Veronic
- Aaa zmęczony jestem -powiedział tylko i zniknął w drzwiach
 Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami  i ugryzła jabłko . 
Po kilku minutach.
Cisza przy śniadaniu , ciągle cisza...
- Odezwij się ! - podniosła głos Veronic ,nie mogła już wytrzymać 
- Co mam Ci powiedzieć ?! - Moritz był nabuzowany negatywnymi emocjami 
- Że mnie kochasz.. -powiedziała już ciszej , Moritz popatrzył na nią i odwrócił wzrok 
 Tak dawno nie słyszała tego prostego słowa , niby wszystko było dobrze, tyle czułości , tyle szczęścia. 
Może to tylko ściema , dlaczego Moritz nie mówi ,że kocha . Dlaczego? 
 Czy Veronic wymaga zbyt wiele , przecież każdy potrzebuje miłości.  Od paru dni Leitner był jakby nieobecny . Zaniepokojona brakiem jakiejkolwiek odpowiedzi ze strony piłkarza , wstała od stołu :
- Jadę dziś z Tobą na trening - oznajmiła 
- Dobrze - zgodził się ,choć Veronic nie czekała na to 
    

   Pary zebrały się do wyjścia . W aucie Mo panowała cisza , Veronic udawała oburzoną ,ale tak naprawę była smutna , łzy napływały jej do oczu ,nie chciała tego pokazać...
 Wręcz odwrotnie było u Ann i Marco radość śmiech , dziewczyna wpatrzona w piłkarza jak w obrazek . Czasem nawet odpływała i nie było z nią kontaktu , tak bardzo kochała Marco.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz